Do Rexa i treningu założyłem szpulę z cienką żyłką - okropność. Ciężarek upadał daleko od celu. Zawiedziony, postanowiłem powrócić do tego, co niemalże "na codzień" robiłem nad Parsętą. Kij 2,70 cm, Rex z żyłką 0,30 + pozycja stosowana codziennie przy rzutach spod zwisających gałęzi lub pod nie, gdy zwisały nad brzegiem drugim.
Stanowisk było 5. Wygrałem na wszystkich, ale w konkurencji gruntowej dałem plamę. Nie złowiłem nic a od tamego dnia już nie dziwię się widząc zawodników gruntowych objuczonych zanętami, procami i mnóstwm wędkarskich akcesoriów...
Konkurenci w dyscyplinie rzutowej stawali na stanowiskach wyprostowani jak wędkarskie kije. Słyszałem obserwujących poczynania moje - orzekli, że jestem "zawodowcem" (???).
Nad Jeziorem Solińskim byłem dwukrotnie, w czasach bardzo odległych. Wiele obrazów z pamięci umknęło. Po raz pierwszy daliśmy namówić się na wspólną jazdę na wczasy państwu Szeremetom. Irena była wielce energiczną gł. księgową POM, Kazimierz bardzo spokojnym kierownikiem działu napraw głównych ładowaczy obornika. Bardzo lubiłem ich opowiadania. Przeszli z gen. Sikorskim całą drogę z Rosji, przez Bliski Wschód, do Anglii. Do Karlina trafili jako jedni z pierwszych osadników w czasach, gdy każdy obserwator Parsęty miewał wrażenie, że solidnie rozpędzony mógłby przebiec na drugi brzeg rzeki po grzbietach łososi ciągnących na tarło. Trochę pewnie przesadzał, ale robił to bardzo zręcznie - to, jak sprawdzone dodawanie przypraw.
Z pobytu zapamiętałem - tylko:
W Solinie, daleko w dole, pod zaporą, potężne ryby czekające na smakowity kąsek zrzucony przez obserwatora.
W Myczkowcach widok turystów pod zaporą wsparty opowiadaniem, że muszą stamtąd szybko uciekać po każdym sygnale dźwiękowym, zawiadamiającym o spuszczaniu nadmiaru wody.
Po raz drugi odwiedziłem Polańczyk jako członek ekipy WZPPPT Koszalin - jako podwójny zwycięzca 2-etapowych eliminacji WZPPPT. Na miejscu okazało się, że zawody obejmować będą dwie konkurecje - rzutowa (do celu) i gruntowa. Po doświadczeniach wyniesionych z Parsęty i rzek pomorskich liczyłem przede wszystkim na rzuty.
Tadeusz Dużyński -- tadeuszduzynski@interia.pl