Parsęta - Relacje.

Menu

Menu

Narewka - Relacje.

Mulgrave - Relacje.

Menu

Menu

Menu

Menu

Menu

Lubsza - Relacje.

Menu

Leśna - Relacje.

Zdarza się, że karlińscy wędkarze, którzy u schyłku nocy wyjeżdżają w prawie studwudziestokilometrową trasę, aby jeszcze przed świtem, jako pierwsi, zająć upatrzone stanowiska na przyujściowym odcinku Gowienicy lub Iny, mają zły dzień. W dni normalne, objuczeni ogromną ilością złowionych płoci i okoni, powracają do Karlina dopiero przed zmierzchem. W dniu pechowym, gdy upatrzone stanowiska zastają zajęte, albo ryby zwyczajnie nie biorą - poirytowani jadą nad Krępą, gdzie dojazd jest trudny, stanowiska trudnodostępne ale spokój i wyciszenie uzyskać mogą najłatwiej.

Po jednym z wielu opowiadań o Krępej, serwowanych przez sąsiada, nie wytrzymałem.

Uznałem, że muszę ją poznać. Z pontonu. Trudnodostępne brzegi, nieliczni wędkarze, 

Krępa - Relacje.

Wideo: - Ina Puszcza Goleniowska.  

Film z cyklu Pomorskie Krajobrazy. Niezależnie od wspomnianego cyklu na rzekę, na odcinek bliski ujścia, jeździliśmy na ryby. Brały płotki i okonie. Podczas pobytu w Goleniowie uczestniczyliśmy w locie kontrolnym helikopterem SP Nadleśnictwa...

pokazać, gdzie błystkę podać powinien. Pstrąg zaatakował, zanim błystka dotknęła wody.

Kolejny zapamiętany przypadek miał miejsce w pobliżu mostu w drodze do Lejkowa. Nad rzeką byłem sam, więc do uwolnienia błystki z zaczepu rozebrałem się do naga. Uwalnianie przedłużało się do czasu, gdy na łąkę wjechał ciagnik z kobietami. Jedna z nich zbliżyła się do rzeki aby obserwować moje zmagania z ogromnie zimną wodą. Odfrunęła dopiero, gdy maksymalnie zziębnięty, zacząłem wychodzić na brzeg. Innych kobiet nie zaalarmowała. Na moje szczęście...

Spływ pontonami to kolejny film z cyklu Pomorskie Krajobrazy realizowany przez TVP3, redakcję Koszalin. W filmach z tego cyklu, przy użyciu pontonów, uczestniczyliśmy kilkunastokrotnie...

Drawa - Relacje.

Ina - Relacje.

Leśnica-Liśnica - Relacje.

Menu

Menu

Menu

Menu

Menu

Menu

Menu

Menu

przy moście w drodze 175. Upał doskwierał, więc rozebrani do majtek, leżeliśmy na plecach w wodzie. Gdy dojechała ekipa TVP3, jej szef, bez chwili wahania rozebrał się i skoczył. Wyskoczył szybciej, niż zrobił to skacząc. Woda przy moście ledwie sięgała połowy ud. Szef na dennym piasku zostawił trochę własnej skóry... 

Andrzeja, najlepszego towarzysza pontonowych wypraw, wielokrotnie uprzedzałem, aby skacząc z pontonu, miał go zawsze w zasięgu rąk. Dlaczego Andrzej to zignorował - nie wiem. Po odjeździe ekipy TVP3, zdecydowaliśmy się na kąpiel schładzającą, ale na wodzie głębokiej. Andrzej wyskoszył, wiatr dmuchnął i ponton zaczął uciekać szybciej, niż Andrzej płynął. Zdołałem go dogonić. Na szybkości maksymalnej...

Wideo - Drawa.

Pozostałe zdjęcia pochodzą z maratonu drahimskiego z roku 2019 oraz prywatnego objazdu trasy Czaplinek-Sulinowo w dniu 2023-10-01. a dotyczą kanału Drawy łączącego jeziora Żerdno i Drawskie.

Nazwę Drawa wprowadzono w roku 1949 w miejsce niemieckiej nazwy Drage. Na długości ok. 190 km biorąc początek w rejonie Połczyna Zdroju rzeka przepływa przez wiele jezior w tym Szwajcarię Połczyńską z Dolinę Pięciu Jezior, Jezioro Prosino z Rezerwatem Ptasim oraz najgłębszym jeziorem Drawskim.

Z przyjemnością wspominam przejazd z małym Michałem. Lato i dojazd do Lubska wykorzystsliśmy na poznanie nowej trasy. Długo jechaliśmy drogą wyłożoną kocimi łbami, przejechaliśmy nad Drawą w której wędkarskie oko "widzi" liczne siedziby pstrąga. Nic się nie działo.  pewnym momencie pojawił się człowiek na rowerze. Michał zawołał "Tata! Patrz! Człowiek!".

Drawa na zaznaczonym na mapie odcinku pozostaje niedostępna. 20-07-2006 ekipa TVP3 uzyskała pozwolenie na nagranie fragmentów ćwiczeń. Czekaliśmy z pontonami

Wideo: - Grabowa 2004  /  Fragmenty TVP3.

W latach najwcześniejszych, dopóki z racji istniejącej na prawym brzegu rzeki hodowli pstrąga dopuszczano połowy na brzegu lewym dość często nawiedzałem Grabową w rejonie Elektrowni Wodnej w Żytniku Nowym. Brały piękne pstrągi praktycznie o każdej porze roku z wyłączeniem okresu ochronnego.

Tam pierwsze wędkarskie kroki stawiał Paweł. Zabrałem go nad rzekę z wczasowiska w Dąbkach. Widziałem jak pod prawym brzegiem, wciąż w tym samym miejscu atakuje okaz. Po kilku próbnych, niecelnych rzutach Pawełka odebrałem mu wędkę, by 

Wideo: - Gwda przy Elektrowni Domyśl  /  Gwda przy Elektrowni Żarki  /  Gwda przy moście 189  /  Gwda przy Leśniczówce Jeleni Ruczaj.  

Gwda to jeden z filmów z cyklu Pomorskie Krajobrazy. Do współpracy - z konieczności - przywołaliśmy rodzinę Pawła.  Gdy dopływaliśmy do uzgodnionego punktu, oni już na nas czekali. Takie rozwiązanie umożliwiało szybki przerzut sprzętu do bardzo odległych punktów. Rejestrowane punkty ekipa TVP3 dobrała wyjątkowo atrakcyjne!!

To spory kawał drogi. W późniejszym okresie nieźle biegałem, a nadal pływam jak siekiera. Najczęściej, gdy wchodzę do wody, natychmiast łapią mnie skurcze, niekiedy nawet w obu nogach!!

Zdjęcia zamieszczone powyżej pochodzą z roku 2023 (!). Teraz, za torem białowieskim, ciągną się RODOS - Rodzinne Ogrody Działkowe Otoczone Siatką. Równoległa do toru droga, za torem warszawskim skręca w lewo i biegnąc wzdłuż toru, tym razem warszawskiego, dociera do Leśnej, już nie cuchnącej. Gdy dotarliśmy do mostu nad Leśną, po wyłączeniu silnika usłyszeliśmy "gwizdany" sygnał. Twierdzę, że był to sygnał przybyszy nielegalnych - Mundek uznał, że gwizdnął ptak, ale kluczyki auta zabrał (!). PTAK GWIŻDŻE INACZEJ. 

W latach dziecięcych bardzo lubiłem wyjazdy nad puszczańskie rzeki. Leśna Prawa wpływa do Polski z Sojuza (obecnie Białoruś) na trenach Polski ma kilka dopływów - gdzie jeździliśmy po szczupaki, nie wiem. Byłem na to za mały. Ojciec umawiał się z trzema sąsiadami, zabierano obcisłe, chroniące (nie zawsze) przed pijawkami, kłomlę, cztery pychówki, lekki wózek wąskotorowy i mnie. Sąsiedzi po dwóch, na zmianę brodzili z kłomlą po rzece, do mnie - chodzącego po brzegu - wyrzucano szczupaki. Zdarzało się, że nie mogąc ich udźwignąć, układałem je daleko od wody.

Zdarzały się również spotkania z pociągami zwożącymi kloce do tartaku. Pychowcy natychmiast hamowali wkładając pychówki w specjalne otwory umożliwiające dostęp do kół, zdejmowali wózek z toru i - po mijance z wymianą pozdrowień - wracaliśmy na tor. Mapę Puszczy studiowałem wielokrotnie, ale dopiero w latach bieżących. Wciąż nie mogę przywyknąć do męskiej formy napisów TRYB. Gwarowo od lat najmłodszych obowiązywała forma żeńska - TRYBA.

Leśną pamiętałem bardzo długo jako cuchnący chemikaliami rów-strumyk niemrawo płynący pomiędzy ówczesnym kąpieliskiem - częściowo wybetonowanym basenem przeciwpożarowym i ówczesną fabryką, potocznie zwaną Chemiczną. Fabryka i basen od dawna nie istnieją a o Leśnej śniłem wielokrotnie. Po snach dziwiłem się, że oglądam miejsca od dawna znane.

Po przygodzie w basenie, nigdy nie nauczyłem się porządnie pływać. W dzieciństwie, gdy taplałem się na betonie, kończącym się na większej głębokości kocimi łbami, starszy kolega zepchał mnie na wodę głęboką. Ponawiając ruchy rękoma, wystarczające na złapanie kolejnego oddechu, dotarłem do betonu. Tam uświadomiłem sobie, że tylko zwykły przypadek (i szczęście) sprawiły, że oślepiony wodą, do betonów dotarłem. Pełen żalu spuściłem na plecy przepływającego kolegi duży kamień i cały czas biegnąc, wróciłem na czworaki. 

Zawsze, gdy odwiedzaliśmy Jasień Żarski i Lubsko lub jechaliśmy na południowy-zachód Polski służbowo, Odrę przekraczaliśmy w Cigacicach, później drogą krajową nr 3. Obecie jest to droga ekspresowa S3. Bywało, że jeżdziliśmy do Niemiec przez Nysę Łużycką. Z drogą powrotną - jak zwykle - kombinowaliśmy, aby przynajmniej co nieco poznać Polskę. Tak dotarliśmy do przeprawy promowej w Połęcku. Trasa zaliczona...

Leśnica-Liśnica - rzeka w której żyją poszukiwane przeze mnie do niedawna, przepiękne pstrągi i na tarło wpływają z Parsęty trocie - jeszcze piękniejsze (i zwykle większe) ryby dwuśrodowiskowe. Szczęściarze mogą je podziwiać z betonowego mostu...

Po widocznych obok drogi asfaltowej fragmentach drewnianego mostu podobno przejeżdżały niegdyś ruskie czołgi. Piszę "podobno", bo nigdy tego nie widziałem ale potwierdzam, że po stronie napływowej, z dołka i rosnącego tam krzaka wyszedł do mojej błystki piękny, kilkudziesięciocentymetrowy pstrąg.

Wędrówek za pstrągami nie kontynuuję od czasu gdy dokonano zmiany zarządcy wód - niegdyś były to wody PZW, obecnie Związku Miast i Gmin Dorzecza Parsęty. Wg zmienionego regulaminu mogę zabrać znad wody tylko jednego pstrąga a wędkarz, z którym rozmawiałem w Kamieniu Pomorskim twierdzi, że jego koło poszło jeszcze dalej - pstrąga nie mogą znad wody zabrać żadnego, a łowić je można tylko na przynęty z hakami bezzadziorowymi. Walka pomiędzy mięsiarzami i etykami z No Kill trwa...

Jak moda No Kill zapanuje także wśród myśliwych, do zwierząt strzelać będą tylko nabojami usypiającymi zwierzę na czas strzelenia fotki i bezpiecznej ucieczki(!).

Wciąż widzę stan ryb oddawanych wodzie(!!!).

Ciekaw jestem kto palił ognisko w pełni tarła. Dym na horyzoncie stwarza kilka możliwości. Jako samotny obserwator - wolałem stanu faktycznego nie sprawdzać... Liśnica uchodzi do Parsęty w obrębie przystani kajakowej. Na przystani miałem okazję i przyjemność rejestrować koniec etapu w Białogardzie. Niegdyś teren ów okupowany był przez Rosjan - obecnie są tam  firmy prywatne, szkoła, sklepy, nawet oddział Sądu...

Lubsza płynie przez Jasień Żarski i Lubsko. Uchodzi w Gubinie do Nysy Łużyckiej jako jej prawy dopływ. Gdy pracowałem w obu w/w miejscowościach miałem z nią stały kontakt. Zawsze dziwił mnie fakt, że rzeczka nigdy nie zamarzała. Przy niskich, minusowych temperaturach unosił się nad nią gęsty opar. Wody było w niej niewiele - co najwyżej do połowy łydek, nieco głębiej na nielicznych dołkach. Mocy tkwiącej w tak niepozornych rzeczkach doświadczyłem w roku 1994. Wydarzenia zarejestrowałem pierwszą, najstarszą kamerą jako Jasień Żarski-Lubsza 1994. 

Zdjęcia prezentowane obok pochodzą z dnia 2017-05-29.

Syn Maciej pobudował się w bezpośrednim sąsiedztwie rzeczki. W roku 2025 obawiałem się, że fala powodziowa ciągnąca z południa narobi im kłopotów - fala przeszła podobno daleko od nich. Podobno...

Łomnica - Relacje.

Wideo:  

PZW IX Ogólnopolskie Zawody Muchowe TROĆ ŁEBY 2012   

PZW IX Ogólnopolskie Zawody Muchowe TROĆ ŁEBY 2012 cz2   

PZW IX Ogólnopolskie Zawody Muchowe TROĆ ŁEBY 2012 cz3

Michał swoje uprawnienia Instruktora Wędkarstwa Muchowego zdobył po międzynarodowym egzaminie w Nowej Zelandii. Do czasu zaproszenia na IX Ogólnopolskie Zawody Muchowe TROĆ ŁEBY 2012 pozostawał przekonany, że jest pierwszym Polakiem, który takie uprawnienia uzyskał. Podczas Zawodów okazało się, że jest we Wrocławiu ktoś, kto takie uprawnienia uzyskał przed komisją europejską(!). Teraz mieszka i pracuje w Brisbane. Na ryby wypływa daleko w ocean ze znawcą łowisk, który niegdyś pracował z profesjonalistami. Wyjazdy musieli przerwać na czas, w którym na ich łowiskach pojawiły się wieloryby. Spotkania z takimi kolosami bywają niebezpieczne, ale emocji podczas normalnego wędkowania nie brakuje im również. Zdarza się, że pozostający w zasięgo wzroku wędkarz długo holuje dużego tuńczyka. Wyciąga wielką głowę z małym kawałkiem tuszy - resztę ucina rekin...                        

 

 

Po raz pierwszy w Karpaczu "wczasowaliśmy" w roku 1977, gdy jego północną część oficjalnie nazywano Bierutowicami. Paweł miał 3 lata, Michał "był w drodze". Wiele lat później, gdy Paweł dorósł, ożenił się i zajął się współorganizowaniem zlotów "passatowców" a Michał, jako załogant luksusowych statków wycieczkowych kilkakrotnie opływał Świat w latach 2007, 2009, 2013, 2017,  zdarzyło się, że Paweł zabrał nas niejako po drodze. Umówione spotkanie mieli w Szklarskiej Porębie, miejsca w aucie wolne, więc z kilkudniowego pobytu w Karpaczu chętnie skorzystaliśmy.

Właścicielkę pensjonatu Dorota przeprosiliśmy za przyjazd dopiero przed północą - pojechaliśmy...

Paweł, jak większość kierowców, bardzo nie lubi krytycznych uwag nt. jazdy, więc milczałem. Milczałem, gdy krótki asfaltowy zjazd zmienł się w otoczoną żerdziami drogę polną. Nocną jazdę niemiłym tonem powstrzymałem po drugim przytarciu miski olejowej na głazach sterczących w drodze - wiem, czym to grozi. Wysiedliśmy z auta na małym, okrągłym placyku. W odległości około 3 m usłyszeliśmy szum. W głębokim parowie szumiała woda - prawdopodobnie Łomnica(!). Kształt placyku sugerował, że Paweł nie był pierwszym kierowcą skołowanym przez nocną nawigację - zjazd w prawo był, oczywiście, ale o kilkadziesiąt(?) metrów dalej. Do Doroty dojechaliśmy grubo po północy. Młodzi pojechali dalej...

W roku 2013, w okresie Świąt Bożego Narodzenia w Hotelu Gołębiewski świętowaliśmy 40-lecie naszego ślubu, w roku 2017 odwiedziliśmy Karpacz z Majką. Mieszkaliśmy w rezydencji Apollo ale z Majką musieliśmy szukać restauracji z daniami wegańskimi. Majka okazała się weganką - czy jest nadal - nie wiem.

Narew - Relacje.

Mulgrave river odległa od Cairns o ok. 50 km uchodzi do Morza Koralowego. Aby ją poznać i co nieco na niej powędkować musieliśmy z Sydney przelecieć samolotem 3000 km. Program pobytu, poza wędkowaniem obejmował poznanie miejscowych tropików w porze suchej oraz wycieczki na Wyspę Zieloną i Wielką Rafę Koralową. Trafiliśmy na czas względnego spokoju, ale pochulone słupy telegraficzne świadczą m.in. o ogromnej mocy przemieszczających się tamtędy tajfunów. Mówiono nam, że w porze deszczowej tubylcy "oddychają wodą".

Podczas przerwy na posiłek i skromną kąpiel Irena wciąż rozglądała się niespokojnie. Widząc tablice ostrzegające o krokodylach, wciąż obawiała się, że taki napastnik zaatakować może  naszą 9-letnią wnuczkę. Trochę miała w tym racji. Tablice ostrzegały, a dziecko było pod naszą opieką...

W przejeździe powrotnym Majka stała za sterem. Łódź pędziła w szalonym pędzie, ja po cichu modliłem się, aby nie przyszło jej do głowy sprawdzić, jak łódź zachowa się przy nagłym skręcie. Prawdopodobnie koziołkowalibyśmy po wodzie długo, jako nieprzytomny, potencjalny żer krokodyli...

Wideo: -  Australia cz.12 Cairns Mulgrave River.

Menu

Menu

16 kwietnia 2005, mimo kalendarzowych ostrzeżeń o słabych braniach pstrąga, dokonałem oględzin rzeki w Bukówku, Słoninie i Zaspach Małych. Rzeka prezentuje się pięknie, wygląda na rybną - pstrągową. Czy mam rację? Niestety - na wyprawy wędkarskie, sprawdzające, nie zdecdowałem się. W obawie, ze w gorące lato niewiele wody w niej pozostanie - wybrałem rzeki głębsze, pewniejsze.

Chotla - Relacje. 

Przerwa w podróży do Hajnówki z poszukiwaniem miejsc odwiedzonych wędkarsko latem. Droga niby znajoma, ale zmiany ogromne. Uprzednio, bodajże w roku 1958, (albo jeszcze wcześniej) nie umieliśmy dobrać się do boleni płoszących drobnicę głośnymi uderzeniami o wodę, teraz konflikt interesów...

Bug - Relacje.

Menu

Brda - Relacje.

Odra

Narewka

Wszystkich uczestników nie pamiętam. Byli obaj moi bracia, starszy i młodszy, obaj moi synowie - Paweł i Michał, ktoś z Narewki. Zapamiętałem tylko Mirka, bo złowił pierwszego w życiu szczupaka i "musiał" pochwalić się Ali. Po białowieskich przeżyciach rozumiem go doskonale. Po złowieniu natychmiast pojechał do Narewki. Tam mieszkał i pracował do czasu uzyskania zielonej karty do Stanów. Tam mieszkają i pracują prawie wszyscy - do rodzinnego gniazda po uzyskaniu tamtejszej emerytury(?) powrócił tylko Mundek z Teresą. Pięknie zmodyfikowali gniazdo, 08 czerwca, w stylu amerykańskim(?) obchodzili 50-Lecie małżeństwa. Była nawet 90-letnia siostra, elegancka starsza Pani z Lublina...

Odra - Relacje.

Narewkę po raz pierwszy zobaczyłem w roku 1948, podczas kolonii szkolnych, zorganizowanych w ruinach jakiegoś zamku, którego w latach późniejszych nie zdołałem odnaleźć. Późniejsze odwiedziny powtarzały się dość często - Białowieżę i Narewkę odwiedzałem zawsze, gdy mieszkałem i pracowałem w Hajnówce, zawsze - gdy odwiedzałem Hajnówkę z obczyzny.

Ruiny z roku 1948 nie były straszne. Część zamku istniała tylko we fragmentach, sale kolonijne były kompletne i nieźle (na owe czasy) wyposażone.

Na kolonie załapałem się pod "opieką" starszej o 5 lat siostry. Piszę w cudzysłowie - nastoletnia siostra od zawsze była bardzo energiczna. Pełno jej było w każdej kolonijnej dziedzinie, więc miałem spokój. Większość czasu spędzałem nad Narewką - również od zawsze ciekawiło mnie wszystko, co dzieje się w wodzie.

Zauważylem błyskające w niej ryby. Jak, z czego i za co zmontowałem pierwszą wędkę - nie pamiętam. Złowiłem pierwszą w życiu rybkę. Biegłem z nią do zamku. Do końca kolonii pozostałem "tym, co złowił rybę".

W latach późniejszych bywało różnie. Pamiętam noc na "Cuprykach", gdy po zmierzchu, tuż nad moją głową, na dachu brogu, siadło wielkie ptaszysko i co musiało przeżywać, gdy niespodziewanie tupnąłem w belkę dachu. 

Pamiętam Kosy Most, wspólną, wiosenną wędkarską wyprawę ze starszym o 2 lata sąsiadem, w której sąsiad, przy przekraczaniu rozlewiskowego rowu wjechał do niego po szyję a nad nim bujały się tylko wycięte w pobliskich krzakach wielgaśne wędziska, pamiętam wspólną wyprawę kłusowniczą z brygadzistą, podczas której złapałem gumę a po rozstawieniu siatek złapała nas nocna, gwałtowna burza spędzona we wnękach kolejkowego mostu, doskonale pamiętam wielkie ognisko na lewym brzegu Narewki (Kosy Most), rozstawione wokół niego namioty i nasze nocne, głośne wybuchy śmiechu oddawane echem przez pobliski las. 

Narew

Liśnica-Leśnica

Leśna

Krępa

Ina

Gwda

Gwda - Relacje.

Grabowa

Dunajec

Grabowa - Relacje.

Wideo - Spływ Dunajcem.

W Zakopanem byliśmy w kilkanaście miesięcy po opercji wszczepienia "bajpasów" zrealizowanej przez szczecińskich kardiochirurgów. Prywatnie. Nie wiedzieliśmy jak długo po takiej operacji pożyję a kończyć żywot przed pobytem w zimowej stolicy Polski po prostu nie wypadało. Kilkudniowy pobyt, zwiedzanie, kąpiel termalną i spływ Dunajcem wspominam z ogromną przyjemnością...

Dunajec - Relacje.

Drawa

Wiele lat póżniej sprawdziłem, co kryje się za ruiną. W miejscowości Głąb zastałem dość ładne gospodarstwo z wysokim parkanem, przez który niewiele można dostrzec. Dalej ciągnęła się na rzece mocno zaniedbana hodowla pstrąga. Po wjeżdzie na szczyt wzgórza dostrzegłem w oddali zabudowania Sarbii lub Drzonowa. Z rozpoznania zrezygnowałem...

Zdjęcie pierwsze pochodzi z roku 1977, gdy istniał często przez nas odwiedzany zajazd Ponte Rosa. Podczas jednego z kolejnych wyjazdów, gdy zajazd opanowany przez przydrożne prostytutki omijaliśmy bez zatrzymywania się, zastaliśmy ruinę z nadpalonymi belkami. 

Dębosznica - Relacje.

Chotla

Bug

Brda

Łeba - Relacje.

Lubsza

Łomnica

Łeba

W roku 1970, na pierwszą wędkarską wyprawę nad Narew namówił mnie o 11 lat młodszy brat Mundek. Obowiązywał układ prosty jak przysłowiowa obręcz. Dorośli do kapelusza płacili 5 zł, młodzież 2 zł. W zamian pociąg na krótko stawał przy moście nad Narwią. Marsz z odległej stacji Siemianówka stawał się zbędny...

Wyjazd zrealizowaliśmy przy upalnej, skwarnej pogodzie. Z pociągu wyskoczyliśmy tylko my dwaj. W kilka minut po odjeździe pociągu, w znacznej odległości od torów usłyszeliśmy dwa wybuchy granatów, zbyt odległe abyśmy cokolwiek mogli zobaczyć. Do miejsca wybuchów dotarliśmy na przemian idąc bądź płynąc. Widok przykry - dno płytkiej rzeki usiane było martwą(?) drobnicą. Wróciliśmy bez ryb.

Wykorzystując duży zapas czasu i naszą samotność, zmęczeni przemiennym marszem i pływaniem przysnęliśmy. Na golasa! Obudził nas ruch i chichot. Ze stacji Siemianówka na przerwę obiadową przyszła grupa młodych dziewcząt i babcia. Pochowały nasze ubrania i miały niezłą zabawę. Zwinnie uciekały (jedna nawet do wody), babcia siedziała nieporuszona.

W roku 2016, oglądaliśmy Narew poniżej zapory. To nadal normalna, rybna rzeka.

Mulgrave

                   Tadeusz Dużyński -- tadeuszduzynski@interia.pl

Kiedykolwiek z dostawą mijałem Tucholę, zawsze widok Brdy mnie podniecał. Sceneria wciąż pobudzała narastającą chęć rozpoznania rzeki. I stało się! Pewnego dnia skręciłem w prawo. Przed miejscowością Świt, skrajem lasu, powędrowałem ku rzece, w pełnym wędkarskim rynsztunku. W połowie drogi, z odległego gospodarstwa pomiędzy jego zabudowania wyszła gospodyni, za nią trzy psy. Dwa małe i olbrzym postury cielaka. Widok wędkarza skłonił je do ataku. Zamarłem w obronnym bezruchu, cielak zgłupiał. Mogąc bez trudu sięgnąć mojego gardła, z rozbiegu uderzył nisko, na wysokości biodrowego buta. Zostawił nacięcie buta i kilka sińców na lewym udzie. Grupa zamarła na długą chwilę, szczekały tylko maluchy. Gdy wreszcie odwołała je długo gapiąca się gospodyni - uciekły.

Płynąca w głębokim wąwozie, podświetlona slońcem Brda wyglądala przepięknie. Po kilku rzutach kontrolnych, nieco zniechęcony wcześniej opisanym wydarzeniem - zrezygnowałem. Widok pozostał w pamięci...

którym ponton mógłby przeszkadzać, widziane z brzegu liczne podobno ataki okoni i szczupaków - każdy z tych czynników z osobna stanowił wystarczający powód do zorganizowania wyjazdu. Dobór wyposażenia jasny i jednoznaczny - ponton, spinning, kamera. Decyzja zapadła a  Roman, Olek  i Boguś przyjęli zaproszenie bez najmniejszego wahania. Roman obiecał pomoc na pontonie, Olek i Boguś - wędkowanie z brzegu i oko na pozostawiony na nim sprzęt. Wyjazd zrealizowaliśmy.

Postój zaplanowaliśmy przy ostatnim moście. Aby do niego dojechać, na wysokości wsi Święta skręcić należy z drogi 113 w prawo, w drogę leśną . Na miejscu okazało się, że dróg takich jest kilka i do dnia dzisiejszego nie wiem, czy moi "przewodnicy" wskazali właściwą. Wskazując jedną z wielu, miny mieli niepewne. Ale dojechaliśmy - ...bardziej po świeżych śladach cudzych opon niż według koleżeńskich wskazówek. 

Przy moście zastaliśmy kilka samochodów. Właściciele przyjechali znad Iny, gdzie ryby od świtu brać nie chciały. Pewnie nie będą brały i na Krępej, ale to już zmartwienie Bogusia i Olka. Roman i ja mieliśmy spinningi i kamerę.

W porannym słońcu, w bezwietrznym dniu, rzeka prezentowała się pięknie. Leniwy nurt, mocno zarośnięte brzegi, za mostem tablica informacyjna rezerwatu Olszanka i kompletna cisza, wypełniona wyłącznie głosami przyrody. Relaks w wielokrotnym stężeniu. Wrażenia nieco zbliżone do tych sprzed lat prawie sześćdziesięciu, doznawanych nad rzeczkami Puszczy Białowieskiej, tyle tylko, że Krępa od rzeczek puszczańskich jest dużo większa.

Określenie "kompletna cisza, wypełniona wyłącznie głosami przyrody" to określenie bardzo pojemne. Płynąc w górę rzeki, za pierwszym, prawie 90-stopniowym zakrętem w prawo, zatrzymaliśmy się w pobliżu Bogusia, który ulokował się właśnie tam, z wędką spławikową. Chwilę później z wody wynurzyły się ogromne ilości żab. Na widok pontonu umknęły, teraz, ośmielone naszym bezruchem, zaczęły nadrabiać przerwę w koncercie. Żabie koncerty słyszałem często, w różnych częściach kraju, zawsze z pewnej odległości, ale takiego jak na Krępej - nigdy. Nigdy z samego centrum i w tak ogromnym nasileniu. Żabiniec opuściliśmy czym prędzej, bo z siedzącym na pontonie Romanem porozumieć się mogłem tylko głosem podniesionym a pokrzykiwania do siedzącego na brzegu Bogusia, do otoczenia po prostu nie pasowały. Za następnym zakolem minęliśmy zacumowaną przy prawym brzegu, małą pogłębiarkę rzeczną. Wyglądała na porzuconą, i to od bardzo dawna.

Dalej, w odległości około 700 metrów od mostu, minęliśmy przycumowaną przy prawym brzegu, wielką rybacką łódkę, ze starym, muzealnym silnikiem spalinowym. Łódka i silnik wcale do Krępej nie pasowały (bardziej do Odry), podobnie jak niepozorny, rachityczny barak, stojący w buszu, w niewielkiej odległości za łodzią. Nad baraczkiem unosił się dym. Przez chwilę obserwowaliśmy otoczenie, nieco głośniej wymienialiśmy uwagi, ale nie pojawił się nikt, więc popłynęliśmy dalej, do ostatniego zakola, od którego, na znaczną odległość rzeka płynęła po prostej, przez trzcinowiska. W naturze i na zdjęciach satelitarnych ów prosty odcinek wygląda jak twór sztuczny i taki pewnie jest, podobnie jak stawy-wyrobiska przy drodze 113. Na początku prostej wypatrzyliśmy wolną od trzcin platforemkę, z mizernym drzewkiem umożliwiającym cumowanie. Przez kilkanaście minut próbowaliśmy złowić coś z brzegu, bez niepokojenia ryb pontonem. Efekt taki sam, jak z pontonu, czyli zero, bo dwa niewymiarowe szczupaczki, które zaatakowały przy brzegu, powróciły do wody. Zdziwiło nas coś innego. W niewielkiej odległości od nas, wśród albo za pasem bardzo gęstych, ponad dwumetrowych trzcin, słyszeliśmy męską rozmowę. Skąd tam ludzie? Sprawdzać nie próbowaliśmy - pewnie to wędkarze nad jakimś kolejnym, widocznym tylko z góry, potorfowym wyrobisku (??).

W powolnym spływie powrotnym czesaliśmy rzekę bardzo dokładnie, wszystkim, co mieliśmy pod ręką. Wahadłówki, obrotówki, woblery, twistery. Niespełna dwukilowego szczupaka zliczył tylko Roman, na żółte, nieduże kopyto.W łodzi rybackiej zauważyliśmy tym razem swobodnie półleżącego, na oko - pięćdziesięcioparolatka. Ćmił bez pośpiechu papierosa. Na pozór absolutnie wyluzowany, bacznie obserwował nasze poczynania. Po wymianie pozdrowień podpłynęliśmy do jego burty. Przez kilka minut rozmawialiśmy o Krępej. W spojrzeniu, sposobie bycia i formie wypowiedzi dało się wyczuć człowieka o mocnym charakterze i wysokiej inteligencji. Nieźle pobudził naszą wyobraźnię opowiadaniem o ciągach odrzańskiego szczupaka na tarliska w ciepłych wodach wyrobisk, dostępnych powyżej miejsca, w którym zawróciliśmy. Wprawdzie ciągi odbywają się o innej porze roku, ale żal, że do wyrobisk nie dopłynęliśmy, pozostał. Jeżeli kiedykolwiek jeszcze odwiedzę Krępą, popłynę właśnie tam.

Po miłej pogawędce z nieznajomym popłynęliśmy w dół rzeki, trochę na silniku, zatrzymując się w bardzo atrakcyjnych miejscach poniżej mostu. Na długim odcinku, od prawego brzegu, 1/3 lustra rzeki pokrywał gruby, pływający kożuch zwartej niskiej roślinności. Z niego, w miarę naszego spływania, przecięło nam trasę kilka świetnie pływających zaskrońców, a po ustawieniu pontonu przy brzegu kożucha i wyrzucie błystki, Roman z trudem utrzymał się na nim. Coś ogromnego przewaliło się pod nami, na styku pontonu z kożuchem tak mocno, że Roman, aby uniknąć nurkowania, przysiadł na cztery litery i już tylko z takiej pozycji spinningował do końca naszego pływania.
Ujście Krępej do Odry rozlewa się dość szeroko. Na wodzie rozkładają się pojedyńcze liście grążeli a niemal spod każdego z nich umykały na nasz widok potężne ryby, pozostawiając pobudzające wyobraźnię wiry. To prawdopodobnie na takie ryby często ustawiają się znawcy tamtejszego terenu, bo lewy brzeg obstawiony był licznymi wędkarskimi "widełkami".

Widok Odry trochę nas zaskoczył, a po kilkugodzinnym pływaniu wzdłuż Krępej - nawet onieśmielił. Rzeka jest w tym miejscu potężna, płynie z ogromną mocą, Police na drugim, bardzo odległym brzegu, a po prawej, nieco bliżej, coś, czego z daleka nie potrafiliśmy zidentyfikować. Od brzegu, na znaczną odległość ku środkowi rzeki, ciągnie się dość wysoko nad jej lustrem potężny rurociąg, do którego co pewien czas podpływają trudne do rozpoznania jednostki. Sądziliśmy nawet, że to jakieś zdalne pobieranie np. paliwa albo towarów podawanych pneumatycznie. Dopiero wiele lat później z programu TV dowiedziałem się, że były to pogłębiarki zrzucające rurociągiem urobek wprost do rezerwatu Olszanka tworząc w nim krajobraz księżycowy. Jeszcze później nawiązał ze mną kontakt HZ przesyłając zdjęcia po wycięciu mostu i własne w tej sprawie przemyślenia. Nie powtarzam ich, ponieważ były to informacje luźne, niesprawdzone, a ich autor ukrywał się pod pseudo HZ.