Spółdzielni Produkcyjnej.

Okres późnojesienny dni ma krótkie. W czasie wolnym po pracy zwiedzaliśmy przede wszystkim najbliższe okolice - piękne Plauer See (Jezioro Plau) i około 6-tysięczne, miłe dla oka miasteczko Plau am See (Plau nad Jeziorem). Wyprawy dalsze, pociągiem, realizowałem wyłącznie w niedziele, po szczegółowym rozpoznaniu rozkładu jazdy. Podczas jednej z kłopotliwych rozmów z kolejową kasjerką, której nie potrafiłem wytłumaczyć, że chcę kupić bilet powrotny, pomogła nam starsza Pani znająca oba potrzebne języki. Pani ucieszona, że może pomóc i porozmawiać po polsku, kategorycznie zaprosiła mnie do siebie na gorącą herbatę i lampkę wina. Okazało się, że przed wojną jej rodzina prowadziła sporą firmę na terenie Łodzi. Odwiedziłem ją wówczas trzykrotnie, w tym jednego dnia podjechaliśmy do Berlina wymienić marki wschodnie. Pomogła mi w tym b. skutecznie i b. korzystnie.

Podczas odwiedzin zauważyłem dwie ciekawostki. Właścicielka ogródka przydomowego pozostawiała na długi okres narzędzia pomiędzy grządkami. U nas, w tamtych czasach byłaby to karygodna niefrasobliwość. Z mojej działki wywieziono zabetonowane(!) stalowe słupy ogrodzeniowe i piękną lampę naftową z rybackiego kutra. Przy jej świetle kończyłem tynkowanie działkowej altany! A słupy? Policja nie chciała znać moich nakładów - po oszacowaniu wartości złomu (!) na kwotę niższą od wartości nakazującej ściganie sprawców, sprawę umorzyła...

Drugiej ciekawostki dostarczyła niemiecka TV. Po raz pierwszy zobaczyłem przerwy reklamowe, w Polsce wówczas nie stosowane. Obecnie zawsze mnie irytują - zanim się skończą, usypiam :(.

Do nauki języka niemieckiego przystępowałem kilkakrotnie. Za każdym razem kończyło się to pechowo. Zwykle były to lektoraty dofinansowywane przez Gminę Karlino, organizowane pod różnymi nazwami, w różnych porach roku. Gdy było to możliwe, korzystałem z nauki z synami, aby wspierać się wzajemnie rozmowami pozalekcyjnymi.

Jak dobierano lektorów-nauczycieli, pojęcia nie mam. Pozostały po nich wspomnienia raczej niemiłe.

Pierwsza lektorka miała dojeżdżać z miejscowości odległej o 30 km. Po kilku spotkaniach dojazdy stały się niemożliwe, gmina nie miała możliwości jej dowozu.

Kurs wznowiono po kilku miesiącach. Spodobał się nam fakt, że prowadzący rozmawiał z nami przede wszystkim po niemiecku, wskazując przedmioty, o których mówił. Zmuszał nas do myślenia. Niestety. Na każde kolejne zajęcia przybywał coraz bardziej pijany. Przy trzecim z kolei pijaństwie, przy którym trudno było zrozumieć nawet jego bełkot polski, zdenerwowanie grupy osiągnęło szczyt. Nie wytrzymałem. Na stronie, bez świadków, zaproponowałem wybór - trzeźwe zajęcia albo rezygnacja. Grzecznie uprzedziłem, że po kolejnym alkoholu ktoś bardziej nerwowy zrzuci go ze schodów a cała grupa orzeknie, że spadł samodzielnie. Albo o przerwanie żenady poproszę lokalną policję. Zrezygnował.

Gdy miasto i gmina otrzymała unijne środki celowe, kolejną naukę języków zorganizowano profesjonalnie. Uczestnicy otrzymali materiały dydaktyczne, zatrudniono fachowców. Nauka kilku języków, w kilku równoległych grupach ruszyła ostro. Wśród fachowców także znalazła się osoba bezmyślna. Podczas kolejnych zajęć lektorka raczyła wyrazić "ogromne zdziwienie" moją obecnością w grupie. Stwierdziła, że doskonale rozumie ludzi młodych, którym język obcy może się przydać, ale obecność emeryta?? Po takim komentarzu niechęć wzrosła a motywacja ostro zmalała. Jakiś pretekst do przerwania nauki wynalazłem. A szkoda!

Wstęp.

Jak wielu innych Polaków, interesująco przeżyliśmy okres, w którym wielu krajan próbowało dorobić na handlu z "Zachodem". Opowiadano na ten temat przeróżne ciekawostki. Spróbowałem przyjrzeć się temu bliżej z grupą doświadczonych "handlarzy", którzy gwarantowali pokazanie świetnych miejscówek, atrakcyjnych towarów i stosowanych metod. Uprzedziłem, że zabiorę dwóch swoich małolatów. Nie protestowali, ale na kolejnej stacji Berlina Zachodniego po prostu zniknęli. Zostaliśmy sami, bez znajomości języka. Było ciężko, ale problemy zdołaliśmy pokonać. Wobec niedoszłych "przewodników" zdołałem zachować pełną obojętność. Jakiś dziwnym zrządzeniem losu dopadły ich własne nieszczęścia. 

Handlu papierosami Marlboro spróbowała Irena. Dała namówić się grupie koleżanek. Pojechała z nimi do Berlina Zachodniego. Tam zgarnęła je do busa policja. Kazała czekać.

Po długiej chwili policjanci odszukali Irenę, oddali wszystkim dokumenty i uwolnili grzecznie życząc miłego pobytu. Irena urodziła się w ówczesnym RFN...

Ahlbeck to typowa miejscowość nadmorska, o miłej dla oczu i duszy zabudowie, prawdopodobnie bardzo zatłoczona w sezonie urlopowym (?). Jak zwykle w nadmorskich miejscowościach Polskich :). Po sezonie wygląda nieco smętnie, podobnie jak małe miejscowości w Polsce. Nie miałem okazji sprawdzić jak jest w znanych kurortach - u nas, w Świnoujściu, a jeszcze częściej w Kołobrzegu, nawe przy niesprzyjającej pogodzie polską mowę słyszę średnio u co dziesiątego przechodnia. Pozostali rozmawiają po niemiecku!!

Wideo: Wycieczka do Wolgast.

Pozostałe materiały - do uzupełnienia po obróbce.

Wolgast - Relacje.

Wideo: Heringsdorf i markety.

Pozostałe materiały - do uzupełnienia po obróbce.

Heringsdorf - Relacje.

Wideo: 

Pozostałe materiały - do uzupełnienia po obróbce.

Guben

Guben - Relacje.

Wideo: brak.

W Ganzlin przebywałem przez kilka tygodni, w ponad 40-osobowej, damsko-męskiej grupie osób z gmin Białogard i Karlino, oddelegowanych do Ganzlin w ramach współpracy(?). W praktyce był to zorganizowany wyjazd do prac zarobkowych przy oczyszczaniu marchwi na potrzeby firm produkujących odżywki dla maluchów (wymagania b. wysokie) oraz przy zbiorze i kopcowaniu kapusty w odpowiedniku polskiej dużej Rolniczej 

Ganzlin - Relacje.

Wideo: brak.

Z lotniska Schoenfeld (od roku 2020 to terminal 5 lotniska Brandenburg), korzystaliśmy kilkakrotnie w lotach do angielskiego Bristol i włoskiej Wenecji.

Dojazd zapewniała firma transportowa"Fellow mi!". Początkowo busami firmy dojeżdżaliśmy bezpośrednio do lotniska - po zmianie przepisów regulujących czas pracy kierowców, w Szczecinie musieliśmy przesiadać i przenosić bagaże do busa innego. W roku 2010, po powrocie z Australii zastaliśmy jakieś firmowe perturbacje. Z nieznanych nam przyczyn bus nie mógł podjechać. Do Karlina przewiózł nas przedstawiciel firmy. Eleganckim samochodem osobowym :)!

Berlin - Relacje.

Powrót do menu

Powrót do menu

Powrót do menu

Powrót do menu

Powrót do menu

Powrót do menu

Wideo: Autobusem 290.

Podczas spacerów świnoujską plażą nabraliśmy chęci do sprawdzenia widzianej z daleka zabudowy i - w miarę możliwości - obyczajów mieszkańców najbliższej niemieckiej miejscowości. Wykorzystaliśmy kilkugodzinną lukę pomiędzy czasem dojazdu wybranego kursu autobusu linii 290 i odjazdem ostatniego kursu powrotnego. Czas spędziliśmy z przyjemnością. 

Wolgast

Heringsdorf

Ganzlin

Berlin

Ahlbeck

Ahlbeck 2015 - Relacje.

Niemcy - Relacje foto-video.

YT

FB