Porthcawl

Bristol

Powrót do WB

Powrót do WB

Wideo: Bridgend 2008 / Bridgend 2010 / Bridgend z MajkąPowrót z Bridgend.

Internetowe informacje o Bridgend są mało budujące. Sensacyjne opisy zaistniałych przykrych wydarzeń przytłaczają.

Po krótkim pobycie sądzę, że to absolutnie normalne, w miarę czyste, dobrze oświetlone i spokojne, prawie 40-tysięczne, bardzo rozległe miasto, w którym znaczna część mieszkańców żyje sobie na luzie. Mieszka tam dość liczna grupa Polaków, wśród nich, od września 2007, nasza wnuczka z mamą. 

Możliwość spotkania z wnuczką w Bridgend, zawdzięczamy Michałowi. Po roku pracy w Australii, podczas urlopu, zamierzał odwiedzić córcię i polskich, zaprzyjaźninych dentystów. Wiedząc, że za wnuczką tęsknimy, zaproponował wspólny wyjazd. Nie wahaliśmy się wcale. Sami, bez znajomości języka musielibyśmy kombinować jazdę autokarem - z obieżyświatem Michałem skorzystaliśmy z samolotu Berlin-Bristol a babcia Irenka przy okazji zaliczyła pierwszy w swoim życiu lot samolotem :).

Z lotniska w Bristol, do hotelu w Bridgend, w środku nocy podrzucił nas swoim samochodem Bartek, wielce uczynny kolega Pawła, od kilku lat szczęśliwie dorabiający się w pobliżu Cardiff. Bardzo niedawno jego żona, również Karlinianka, urodziła w Anglii zdrowego, silnego syna. Bartek, szczęśliwy po same uszy, nawijał o nim przez całą drogę :). 

 

W pobliże hotelu dotarliśmy około drugiej w nocy, z piątku na sobotę 19/20 września 2008. Tu zaskoczenie. Przed naszym wyjazdem w Karlinie panował nieprzyjemny ziąb - tu, na ulicy, zobaczyliśmy liczne grupki bardzo lekko (i kuso) ubranych dziewczyn, które najwyraźniej wyszły z pobliskiej dyskoteki. Ciekawy widok - wiele z nich na wesołym rauszu, większość bardzo pulchna. Na oko - 90-120 kg, w lekkich, luźnych, mocno od góry przyciętych sukieneczkach.

Po baletach, w sobotni poranek, deptaki wokół hotelu zionęły pustką. Po hotelowym śniadaniu udało się nam zaaranżować niespodziankę, od której mocno zwilgotniały nam oczy. Michał, nie wspominając córci o naszej obecności przyprowadził ją do hotelowego baru. Tam czekaliśmy!!

Do poniedziałkowego poranka, liczyły się już tylko chwile z Majką. W niedzielę odwiedziliśmy Porthcawl. W poniedziałek odprowadziliśmy Majkę do szkoły, nieco później pociągami i busem dojechaliśmy do lotniska w Bristolu, stamtąd do Wenecji. Przy pożegnaniach Majki serce bolało. Bolało bardzo!!

 

Kolejną okazję, w roku 2010, obowiązkową, stanowiła komunia, do której m.in. przystępowała Majka. Ustaliliśmy, że po komunii lecimy z Majką (i Michałem) do Australii, po 14 dniach wracamy z Majką do Bristolu, dalej - przez Berlin do domu. 

W roku 2012, z Majką, byliśmy we Włoszech u Michała w Ponta della Muda, później - tydzień w wypoczynkowym Isolo Lido.

Bodajże w roku 2015 odebrałem Majkę z autokaru w Koszalinie. Przyjechała pod opieką koleżanki swojej mamy. Z Ewą uzgodniliśmy, że po kilkudniowym pobycie u obu babć odwiozę ją autokarem do Cardiff, stamtąd Ewa lub Piotr przewiozą nas do Bridgend a po nocy spędzonej u nich ktoś wolny odwiezie mnie do Cardiff, na autokarowy przystanek. Tak się stało, ale po frustrującym incydencie. Francuski celnik na granicy przeraził mnie poleceniem pokazania, co mam w pękatej walizie przygotowanej przez kołobrzeską babcię dla Ewy i Majki. Dźwigałem ją dzielnie nie mając pojęcia, co zawiera. Celnik, prawdopodobnie na widok mojego przerażenia, zanurzył rękę w wypełniających walizę betach tylko trzykrotnie. Polecił zwolnić miejsce dla kolejnej osoby. UFF! Na szczęście waliza nie zawierała przedmiotów niedozwolonych...

 

Przy przekraczaniu Kanału La Manche drobne zaskoczenie. Sądziłem, że autokary pokonują Kanał samodzielnie. W bardzo rozbudowanej rzeczywistości wjeżdżają do wagonów wielotorowych linii specjalnych, serwujących m.in. gorące napoje, przejeżdżają w nich do państwa sąsiedniego, tam je opuszczają i spokojnie, zgodnie z planem podróży, jadą dalej.

Fragmenty przejazdu rejestrowałem podręczną, amatorską kamerą, Niestety, nie zabrałem ładowarki, ani sprzętu do zmagazynowania nagrań. W przejeździe powrotnym musiałem je zakończyć na terenie  Niemiec Zachodnich.

Podczas przejazdów z wielką przyjemnością obserwowałem starą, angielską zabudowę. W szczególności ulice zabudowane rzędami identycznych budynków. Oczywiście różniły się wystrojem zewnętrznym, w zależności od pomysłowości i zasobności portfeli mieszkańców. Bryły budowli i ich konstrukcja są niezmienne, stwarzają architektoniczny ład. Taki pogląd wyniosłem z dzieciństwa, z Hajnówki, z osiedla Czworaki. Do czasu jego wyprzedaży z pozostawieniem swobody budowlanej było to osiedle kilkudziesięciu identycznych budynków czterorodzinnych, otoczonych ogrodami o różnym stopniu zagospodarowania. Teraz jest to pstrokacizna. Każda posesja wygląda inaczej, często bardzo ładnie, ale tylko z bliska...

Bristol.

Bridgend.

YT

Porthcawl.

Bridgend

Wielka Brytania - Relacje foto-video.

FB

Z Bridgend do Porthcawl można dojechać trzema różnymi trasami. Średnia odległość to 12 mil, czyli około 20 km. Którą z nich dojechaliśmy, spróbuję ustalić podczas montażu materiałów wideo. Wynik zależeć będzie od czytelności tablic drogowych.

Podjechaliśmy tam aby odetchnąć bezmiarem wody (jeśli za takowy uznać można Kanał Bristolski) i skorzystać z Wesołego Miasteczka, bezpośrednio przylegającego do miejscowej plaży.

Na temat Miasteczka krążyły podczas naszego pobytu lokalne, ponure wiadomości. Podobno w pełnym biegu jednego z urządzeń urwało się siedzenie, przeleciało nad graniczną skarpą i rozbiło na plaży. Zginęły dwie młode osoby. Urządzenie wyłączono z eksploatacji.

Porthcawl odwiedziliśmy przy pogodzie bardzo przyjaznej. Michał, po wizytach u stomatologów trochę cierpiał, minę miał wciąż markotną. Dodatkowo zdołowały go urządzenia Wesołego Miasteczka ale kilka z nich dzielnie z własną córcią zaliczył. Mnie zdziwił przede wszyskim widok wszędobylskich szpaków. Od nas odleciały dawno, tu widziałem je wszędzie, jak w Polsce wróble. A różnice równoleżnikowe pomiędzy Karlinem i Porthcawl duże nie są!

Dość często podczas postprodukcji materiałów własnych, przeglądam obce. W przypadku Porthcawl trafiłem na szokujące fotografie podkreślające ogromną moc żywiołów. Są to m.in. zdjęcia, na których uderzenia fal wzoszą wodę na wysokość siedmiokrotnie wyższą od wzrostu autorów oraz zdjęcia publikowanego przeze mnie basenu ze stojącymi na wodzie jednostkami pływającymi, na których te same jednostki leżą na piaszczystym dnie tego samego basenu...

Wideo - Bridgend-Porthcawl 2008. 

Powrót do WB

Z lotniska w Bristolu korzystaliśmy kilkakrotnie. Tam lądowaliśmy w roku 2008 z Michałem - odwiedziliśmy Majkę, po roku od jej wyjazdu z Polski. Z wyjazdowej propozycji Michała cieszyliśmy się bardzo ale radość skończyła się bardzo szybko - przy pożegnaniach z Majką przed jej szkołą.

W roku 2010 uczestniczyliśmy w komunii zorganizowanej w Bridgend. Po uroczystości 14 dni spędziliśmy z Majką u Michała w Australii. Startowaliśmy w Bristolu, w Paryżu i Singapurze. Z lotniska w Sydney do mieszkania w Newport dowiózł nas Michał samochodem.

W locie powrotnym z lotniska w Bristolu odebrał Majkę Piotr, my przez Berlin powróciliśmy do Karlina.

Wideo: Przejazd na lotnisko w roku 2008 / Przejazd na lotnisko w r 2010 - do 3:21.