+4 st. C i pozostała niewiele wyższa przed zakupem biletów, pieniądze przekazane na bilety wycofałem. Przeznaczyliśmy je na napoje rozgrzewające. Kilka osób postąpiło podobnie.
Gdy o godzinie 9:24 temperatura wzrosła do 11 st. C podjąłem samotną wędrówkę po obrzeżach Parku. Z aparatem fotograficznym. Efekty więcej niż skromne.
Na YT istnieje wiele publikacji związanych z Jeziorami. Oglądam je z przyjemnością, rozdzielam łapki w górę, ale pod sercem uwiera żal, że nie posiadam podobnych materiałów własnych i to tylko ze względu na niesprzyjający zbieg okoliczności. Miałem je na wyciągnięcie ręki, przy bezchmurnym dniu i dobrym świetle.
O godzinie 11:37 temperatura wzrosła do przyzwoitych 21 st C a część naszej grupy uczestnicząca w zwiedzaniu Parku i rejsie spacerowym stateczkiem, powróciła zachwycona. W dalszą podróż zabraliśmy ich z innego parkingu, usytuowanego na końcu jednej z licznych tras zwiedzania. Stamtąd odjechaliśmy do Budapesztu. Na obrzeżach miasta dołączył do nas przewodnik-Polak. Więcej na podstronie "Węgry".
Rejs statkiem po Archipelagu jest trudny do rzetelnego opisania. Jedno nie ulega wątpliwości - jeżeli zdarza się ku temu okazja, bezwzględnie należy ją wykorzystać. W szczególności przy tak pięknej pogodzie, na jaką trafiliśmy. Taki rejs to ogromna dawka przyjemności pod wieloma względami. Piękna pogoda, wspaniałe widoki, odwiedziny kilku wyspiarskich, urokliwych miejscowości, pobudzające zapachy posiłków przygotowywanych na bieżąco, morze młodego wina, spacery i kawa na odwiedzanych nabrzeżach, odpoczynek i kąpiel na "piaszczystej" plaży. Wspaniałości. Ale jak zwykle - nie ma róży bez kolców. Plażowy piasek okazał się trudnozmywalną ze stóp glinką. Kolejna jego partia oddzielona od wyspy wielkim klinem zwieńczonym luźno sterczącymi korzeniami nabrzeżnej sosny wisiała nad plażą jak Palec Boży nakazujący plażową przyzwoitość :).
Podczas kilkudniowego pobytu w Drage naszą "bazę żywieniowo-noclegową" stanowił pensjonat GALEB. Tam spoczywały nasze bagaże, stamtąd wyruszaliśmy na atrakcyjne wycieczki, tam po powrocie - niezależnie od pory dnia - zawsze czekał na nas polskojęzyczny personel i ...gorący posiłek. To bardzo wygodny układ, kompensujący skromne warunki noclegowe.
W dniach wolnych od wycieczek autokarowych, chadzaliśmy na usianą drobnymi kamieniami plażę, nad spokojną o tej porze roku, przepiękną zatoczkę. W takich, nielicznych dniach bywało, że wieczorami, wyprażeni wrześniowym słońcem zsuwaliśmy stoliki pod chmurką aby uzupełnić osobiste ubytki nawodnienia sporymi ilościami lokalnych płynów. Anegdoty i salwy śmiechu nieustannie biegły ku niebu.
Woda ponad kamiennym dnem chorwackiego wybrzeża - zgodnie z powtarzaną od wielu lat opinią - okazała się wspaniale czysta, pozbawiona piasku i wodorostów niesionych falami. Wrześniowe kąpiele w takiej, mocno przez lato nagrzanej wodzie, sprawiały dużą frajdę. Mnie całą przyjemność popsuł niemiły incydent. W niewielkiej odległości od brzegu prawą nogę boleśnie wykręcił mi skurcz. Przy próbie rozmasowania nogi prawej, taki sam, jeszcze boleśniej, przykurczył mi nogę lewą, Z trudem dotarłem na wodę płytką i długą chwilę wiłem się w niej z bólu, aż skurcze zechciały ustąpić. Nikt niczego nie zauważył - co najwyżej tyle, że stary grubas taple się na płyciźnie jak dziecko. Pomoc zewnętrzna nie wchodziła w rachubę. Woda sięgała ust ale odległość od brzegu nie przekraczała czterech metrów!!
Po takiej kąpieli resztę dnia spędziłem na wędrówkach po okolicy. Z aparatem, stąd tyle zdjęć.
Na górze, nad plażą, na rozwidleniu dróg, zza zakrętu wybiegł ku mnie czarny zwierzak. Dwa razy większy od kota domowego, dwa razy mniejszy od pumy. Szybko sięgnąłem pod nogi, po duży kamień. Zwierzak na moment przyhamował i gwałtownie czmychnął w karłowatą zieleń.
Co to było - pojęcia nie mam.
Opadającą w dół drogą dotarłem do miejsca, z którego roztoczył się widok na drugi brzeg rozdzielającego nas cypla, ogrodzoną posiadłość do której wbiegała prowadząca mnie droga i kolejny, rozległy fragment Adriatyku.
Oglądanie Adriatyku od strony Drage i prawdopodobnie od strony większości brzegów Chorwacji niesie zupełnie inne wrażenia niż oglądanie tego samego morza od strony np. Lido di Jesolo albo Bałtyku z każdej nadmorskiej miejscowości. W Chorwacji wzrok wciąż trafia na różne formacje lądu, praktycznie na każdym kierunku. jak na dużym jeziorze. W miejscach w/w widzimy brzeg po stronie lewej i prawej - na wprost widzimy tylko horyzont i co najwyżej przepływający niekiedy statek.
Wracając, spotkałem parę młodych, trzydziestoparoletnich Polaków spoza naszej grupy. Nadchodzili roześmiani, piękni, najwyraźniej szczęśliwi. Zgodzili się na kilka fotek.
Drage z przyjemnością odwiedziłbym raz jeszcze, także we wrześniu. Chociażby po to, by wejść z aparatem na pobliskie, największe wzgórze i zwiedzić z kamerą jezioro Vransko. Próbowaliśmy to zrobić w ostatnim dniu pobytu, ale drogę na szczyt odnaleźliśmy zbyt późno - powrót w ciemnościach stromą, słabo rozpoznaną drogą mógł być zbyt ryzykowny.
Wideo: Drage-Jeziora Plitwickie / Jeziora Plitwickie-Budapeszt / . .
W pierwotnej wersji nagranie z trasy dojazdowej do Parku Narodowego Jezior Plitwickich opublikowałem pod tytułem "Jeziora Plitwickie". Po prawie siedmiu tysiącach odsłon publikację usunąłem ze swojego konta YT. Udostępniłem je ponownie pod tytułem "Drage-Jeziora Plitwickie" i odesłaniem do niniejszego komentarza. Osoby zmylone tytułem pierwotnym, zawiedzione brakiem obrazu Jezior, za nieprzemyślaną niezręczność pokutnie biję się we własne piersi, aż dudni. Z ciężkim sercem trwam w przekonaniu, że okazję do uczestnictwa w rejsie statkiem i zarejestrowania piękna Jezior straciłem bezpowrotnie.
Przed wyjazdem z Drage nikt nie uprzedził nas o dużym spadku temperatur. Nic nie stało na przeszkodzie, aby przed spakowaniem bagaży zabrać do autokaru jakieś cieplejsze wdzianko. Później, po ulokowaniu waliz w lukach bagażowych, wydobywanie czegokolwiek stało się bezsensowne. Gdy podczas jazdy temperatura na zewnątrz autokaru spadła do
Wideo: Park /.
Chorwacja da się lubić. Byłem, maleńkie co nieco poznałem, chciałbym poznać więcej. Nie muszą to być cuda natury rzędu Parku Narodowego Krka. Co widziałem, raczej - co zdołałem utrwalić - przedstawiam poniżej.
Wideo: Archipelag /.
Podczas większości przejazdów wybrzeżami Dalmacji, na wodach niezliczonych zatok widoczne są urządzenia poławiaczy owoców morza. Ustawiane są w przeróżne wzory, prawdopodobnie dostosowane do kształtu łowiska, ale chyba nie tylko. Sądzę, że wiele zależy także od fantazji ustawiaczy. Chętnie, na zasadzie wolontariatu, popracowałbym przez dwa dni przy zbiorach. Chciałbym to widzieć i ...zarejestrować.
Trogir to niewielkie portowe miasteczko, z urokliwymi, wąskimi uliczkami i bardzo bogatą historią. Doskonałe miejsce do spokojnego spędzania emerytury :). Uliczki przypominają nieco wenecki labirynt, ale ich wystrój i brak sieci kanałów sprawia, że są po prostu milsze.
Split - duże miasto wyposażone we wszystkie podstawowe węzły komunikacyjne: kolej, lotnisko, port, przywitał nas rzęsistym deszczem i ...chłodem. Irena pozostając z parasolem udostępniła swój chiński płaszcz foliowy gorzej wyposażonej koleżance. Później obie narzekały na zimno, ale narzekały jednakowo :).
Po przerwanym przez deszcz zwiedzaniu dano nam czas wolny. Z miejsca postoju autokaru każdy mógł oddalić się w dowolnym kierunku. Decyzja dość ryzykowna w obcym mieście, szczególnie w odniesieniu do uczestników znających tylko język polski, ale udało się. Wszyscy przed wyznaczoną godziną odnaleźli się przy autokarze. Nas poniosło do niedalekiego portu, zatłoczonego wielkimi jednostkami pasażerskimi/promowymi, w którym nad innymi górował wielopiętrowy wycieczkowiec. Podobnymi kilkakrotnie opłynął Ziemię nasz Michał. Zaskoczyła nas pełna swoboda poruszania się po porcie. Personel statków i portowy popatrywał na nas bez bezpośredniego zwracania uwagi nawet, gdy robiłem im zdjęcia. Wyglądało to trochę tak, jakbyśmy mogli bez zatrzymania wejść na statek a naszą nieuprawnioną obecność odkryto by dopiero np. na Karaibach.
W niewielkiej odległości od m.p. moją uwagę zwrócił wielki, brodaty facet przygotowujący kebaby. Facet był wielki ale to, co przygotowywał, wielkością zadziwiało moją wyobraźnię. Aby zjeść taką porcję trzeba było by mieć żołądek jak worek na targowisku, mieszczący 5 kilogramów ziemniaków. Zapytałem, czy zawsze przygotowuje tak wielkie porcje. Potwierdził, ale z uśmiechem dodał, że chętnie zamieni je na dwie mniejsze. Kupiliśmy "mniejsze". Niewiele różniły się od wcześniejszych. Zjedliśmy je z portowym smakiem, ale z trudem... Wieczorem, w pensjonacie zaserwowano nam kolejną niespodziankę kulinarną. Z niedalekiego skrzyżowania dróg, na którym pieczone są prosiaki i barany w całości, dowieziono prosię. Spróbować nie dałem już rady...
Wideo: Zadar /.
Wycieczkowa formuła stałej bazy noclegowej (i żywieniowej!!) + krótkie wycieczki z przewodnikiem, bardzo mi odpowiada. Ale zdarzają się błędy. Odłączając się od grupy w poszukiwaniu atrakcyjnych ujęć straciłem okazję do poznania lokalizacji i historii organów morskich. Podobno niewiele straciłem. Morze było spokojne, organy milczące. Deptałem po nich nieświadomie, że przebywam w miejscu stanowiącym niemałą atrakcję. Wiedzę uzupełniłem w domu korzystając z materiałów internetowych.
Zaciekawiła mnie scena związana z moimi zainteresowaniami. Na betonowej platformie dwaj chłopcy próbowali łowić ryby podając przynęntę na żyłce/lince wprost z ręki. Obserwowałem ich z daleka przez długą chwilę. Jakież było moje zdumienie, gdy podbierakiem wydobyli na platformę rybę 50-centymetrową (na oko :)).
Wideo: Postojna-Drage / Baza wycieczki w Drage / Ostatnie popołudnie /.