Powrót do menu

Powrót do menu

Powrót do menu

Prywatnie byliśmy w zimie, na przełomie lat 1972/73, w okolicach Hermanowicz. Objechaliśmy kilka tamtejszych gospodarstw, autobusem odwiedziliśmy rodzinę na Łotwie, w Dźwińsku. Bywało różnie.

W jednym z gospodarstw bardzo smakowały mi niezbyt kwaśne ogórki - pochłaniałem je w dużych ilościach, a bardzo dziwiły poczynania 7-latka (na oko). Chłopiec korzystał z nart z przymocowanymi (chyba na stałe) walonkami. Zjeżdżał na nich z nadrzecznej, rozległej skarpy - wracał po śniegu boso niosąc na ramionach odwrócone narty.

W kolejnym, z trudem cieliła się krowa. Wezwano weterynarza. Przybyło wielkie chłopisko w średnim wieku. Zaczął od wypicia kilku szklanek bimbru - odpadłem w przedbiegach. Słysząc, że urodziłem się w październiku 1940 orzekł, że jestem ich człowiekiem, bo w tym czasie w Hajnówce rządzili tylko oni. Aby gospodarzom nie bruździć, wycofałem się pod pretekstem mocy bimbru.

Dźwińsk-Daugawpils powitał nas dwujęzycznymi nazwami miasta i poszczególnych przystanków, podawanych przez autobusowe radio - łotewskim i rosyjskim.. Po długiej, zimowej podróży zaszliśmy na gorące co nieco do miejscowej restauracji. Aby nie wygłupić się w górę lub dół, w szatni grzecznie zapytałem ile zwyczajowo płaci się za jej wykorzystanie. Bardzo zdziwiono się, że w Polsce szatnie są płatne(!).

Mieszkanie urządzne mają standardowo. Ciekawie mają/mieli rozwiązane korzystanie z gazu. Pomiędzy blokami wygrodzono teren na którym wymieniane są ogromne butle, co najmniej 5x większe od naszych.

Pana domu nie mieliśmy okazji oglądać - podobno Litwini i Łotysze nie lubią Polaków.

Prywatnie - Relacje.

Służbowo przebywałem w Charkowie, w wielkiej fabryce traktorów kołowych i gąsienicowych, przystosowanych - prznajmniej w założeniu - praktycznie do każdego terenu. W fabrycznym Hotelu zastaliśmy Bułgarów, którzy w fabryce kończyli budowę nowej hali.

Podczas zwiedzania miasta trafiłem na cmentarz wojenny. Wrażenia trudne do opisania. Od wejścia zwiedzającemu towarzyszy bicie serca matki tych, którzy w działaniach wojennych zginęli. Na końcu alejki ustawiono przeogromną tablicę z ich nazwiskami. To "buch-buch" pamiętam do dziś a jest już początek poździernika 2025(!). Jak obecnie wygląda Charków - nie wiem. Trwa dziwna wojna. Dziwna, bo Rosji wolno wszystko, Ukrainie bardzo niewiele.

A Putin?? Robi teraz to, o czym po dojściu do władzy uprzedzał całą Europę. Polecam spostrzeżenia własne, dawno zapisane w części Blog Irytujące - "Wydmuszka ONZ" i "Retoryka Putina". Putin uprzedzał, że podejmie bardzo drastyczne kroki gdy NATO zbliży się do granic jego kraju. Ostrzeżenia zbagatelizowano. On robi to teraz...

Służbowo

Służbowo - Relacje.

Pociąg Przyjaźni zorganizował w latach 70-tych SIMP Koszalin z trasą Kijów-Moskwa-Mińsk. Przed wyjazdem uprzedzano nas, abyśmy - w poszukiwaniach złota - nie ulegali naciągaczom. W Kijowie nocowaliśmy w dzielnicy Dargowszczyna, prezentowanej nam jako jako dar Rosjan, którym udało się wyjechać do USA. Dziwiło to nas co nieco - ale wierzyliśmy.

 

Jako zatwardziały indywidualista samopas wybrałem się na zwiedzanie miasta. Trafiłem na rozległy przystanek taksówkowy, na którym oczekiwała spora grupa osób. Miejscowi taksówkarze mają wielce niemiły zwyczaj - dobierają pasażerów którym odpowiada ich kierunek jazdy - i każdego kasują(!) a oczekujący przebiegają z jednego końca przystanku na drugi.

Przy takim systemie czekałem na taxi samodzielnie, na końcu przeciwnym niż pozostali. Podjechał kierowca z dwoma pasażerami. Krótka rozmowa, przez uchyloną szybę, przebiegała następująco:

- A??

- Mnie w Dargowszczynu nada

- Poliak?

- Polak

- Jeszcze Polska nie zginęła, ale zginąć musi. Jeszcze Polak Ukraincu buty czyscić musi...

Po takiej wymianie "przyjaźni" roześmiana trójca odjechała, nie dobierając nikogo. Prawdopodobnie, gdybym miał pod ręką granat, zdążyłbym odruchowo wrzucić im przez uchyloną szybę... i zgnić w ruskim więzieniu!...

 

Mińsk był na zakup złota dzwonkiem ostatnim. Dogadałem się z młodym człowiekiem, on jeszcze z innym. We trójkę postanowiliśmy odwiedzić sklep przy Autozawodzie. To spory kawał drogi. Pomny przedwyjazdowych ostrzeżeń jechałem w ogromnym napięciu, gotów ostro bronić się przy każdym podejrzanym ruchu współpasażerów.

Dojechaliśmy bez problemów. W sklepie Polka wydziwiała nad wielkim (i drogim) sygnetem, z zielonym kamieniem i wtopionym weń znakiem wagi. Pod znakiem Wagi urodziłem się, więc było to coś dla mnie. Gdy Polka zrezygnowała z zakupu, zdecydwałem - KUPUJĘ. Wówczas szał wstąpił w Polkę - zaczęla gdakać, że ona była pierwsza, ale musiała przez chwilę zastanowić się. Ekspedientka uległa. Sygnet ostatecznie kupiła Polka.

Moi pomocnicy, po nieudanym zakupie w Autozawodzie zmobilizowali się. Pomogli mi w zakupie dwóch obrączek. Musiałem je sprzedać po bardzo obniżonej cenie, aby spłacić pożyczke uzyskaną w Urzędzie Pracy po tym, jak polskimi finansami zarządzać zaczął Balcerowicz.

Od incydentu w Kijowie, po obejrzeniu fimu "Ogniomistrz Kaleń" i nieprzychylnych Ukraińcom napisów pod mostem szczecińskim w Karlinie - NIE UFAM IM. A pamiętam z początkowego okresu polskiej TV jak dumnie prezentowano kobiety na traktorach nazywając Ukrainę żywicielką ZSRR(!).

Pociągiem Przyjaźni

Pociągiem Przyjaźni - Relacje.

Prywatnie

ZSRR - Relacje.

                   Tadeusz Dużyński -- tadeuszduzynski@interia.pl